Po NYC poruszaliśmy się pieszo albo metrem. Dalsza część naszej podróży wymagała wypożyczenia auta. Okazało się to banalnie proste 🙂 Wybór auta przez internet, najmniesze możliwe formalności na miejscu, propozycja kilku dodatkowych, ułatwiających życie usług (np. wypożyczenie urządzenia do automatycznego poboru opłat drogowych) i ruszamy w drogę ze Wschodniego do Zachodniego Wybrzeża USA.
Napis na naszej tablicy rejestracyjnej uznalismy za dobrą wróżbę 🙂
Śpimy w takich przydrożnych motelach.
Podstawowe wyposażenie typowego pokoju: tv, mikrofala i…
Temat pralni właściwie zasługuje na osobny wpis… 🙂 To w niektórych miejscowościach wręcz ośrodek życia towarzyskiego. Wrzucasz monety, czekasz i po chwili odbierasz czyste i suche rzeczy. By klientom w tzw. międzyczasie się nie nudziło, mogą korzystać z Wi-Fi, automatów do gier i z przekąskami 🙂
Hasła na i przy tablicach rejestracyjnych, to dla każdego stanu okazja do zabrania głosu w sprawach politycznych, światopoglądowych lub po prostu wyrażenia lokalnej dumy. Miasto Waszyngton nie należy do żadnego stanu, posiada osobny status: Dystrykt Kolumbii – i nie ma swojej reprezentacji w Kongresie. Mieszkańcy płacą jednak podatki na takich samych zasadach jak pozostali obywatele USA. Mają więc mniejsze prawa, a takie same obowiązki, stąd kampania społeczna, prowadzona również poprzez slogany na tablicach.
Waszyngton zaskoczył nas niska, zcharmonizowaną architekturą i rozległymi przestrzeniami.
A także subtelym i eleganckim wystrojem metra, w którym panuje półmrok.
Obejrzeliśmy też najsłynniejszy dom w mieście 😉
Obelisk upamiętniający prezydenturę George’a Washingtona, jest O G R O M N Y. Porównajcie skalę z ludźmi stojącymi przy nim.
Jest też… Narodowa Choinka 🙂
Mauzoleum i pomnik upamiętniający Abrahama Lincolna.
W tym czasie odbywał się zjazd weteranów. Zarówno organizatorzy, jak i przypadkowi przechodnie witali ich niesamowicie entuzjastycznie i z ogromnym szacunkiem.
Patriotyzm w amerykańskim wydaniu – musi być widoczny.
Kopuła Kapitolu nadal w remoncie 🙂
Zaraz za Kapitolem znajduje się Biblioteka Kongresu. To największa biblioteka na świecie. Oprócz zbiorów, zachwycają również jej wnętrza.
Waszyngton to miasto muzeów. Do tych należących do Smithsonian Institute wstęp jest darmowy. My wybraliśmy się do National Air and Space Museum, gdzie można zobaczyć m. in. statki kosmiczne z programu Apollo.
Richmond to miasto, które nie zapowiadało się zbyt ciekawie…
Mieliśmy jednak ciekawy powód, żeby je odwiedzić…
Muzeum Edgara Allana Poego, który żył i pisał właśnie w Richmond było ekstra. Niestety nie można było w nim robić zdjęć, więc jeśli chcecie bliżej poznać Mistrza Grozy sami musicie tu wpaść.
Samo miasto zaskoczyło fajnym, spokojnym, a jednoczesnie „alternatywnym” klimatem, co było dużym kontrastem po Nowym Jorku i Waszyngtonie.