dunia.pl Meksyk 2017

Listopad i Święto zmarłych, czyli dia de los muertos to idealny czas, by odwiedzić Meksyk. Ruszamy w epicki roadtrip – 3500 km samochodem – z Mexico City na Jukatan, ciesząc się wolnością jaką daje własny środek transportu. Przy okazji okazuje się, że Meksyk to idealny kierunek na podróż na własną rękę z rocznym dzieckiem.

Tym razem Meksyk!

By | Meksyk

35 dni, 3 500 kilometrów, 2 dorosłych, 1 niemowlę…

Meksyk to ogromny kraj. My lubimy roadtrip’y – powolne przemieszczanie się z miejsca do miejsca samochodem. Tworzymy naszą trasę tak, by objęła jak największą różnorodność kulturową i tą związaną z krajobrazem. Odwiedziemy niesamowicie różnorodne, leżące na wysokości ponad 2 tyś metrów nad poziomem morza chłodne Mexico City, przejedziemy przez o wiele wyżej położone górskie przełęcze by odwiedzić kulturalną stolicę Oaxaca gdzie świętować będziemy Dia de los Muertos czyli słynne meksykańskie święto zmarłych. Następnie wąskimi, krętymi drogami, biegnącymi przez indiańskie wioski przeniesiemy się na południowe wybrzeże do hippisowskiej enklawy Mazunte, potem zmienimy całkowicie klimat jadąc do chłodnego, położonego w chmurach San Cristobal de las Casas. Dalej w drodze na Jukatan odwiedzimy piramidy Majów. Kolejne kolonialne miasta Jukatanu jak Merida zaprowadzą nas do krainy cenotów i na słynne wschodnie wybrzeże Jukatanu, gdzie zamierzamy nurkować i odpocząć po tych kilku tysiącach kilometrów drogi z naszą prawie roczną córeczką na plażach pod palmami.

Mexico City

By | Meksyk

Podróż po Meksyku zaczęliśmy od stolicy. Na pobyt zarezerwowaliśmy kilka dni i okazało się, że to zdecydowanie za krótko! Mexico City nas wciągnęło i zachwyciło. To miasto pełne atrakcji – ma tak niesamowitą architekturę, klimat, mnogość knajpek, księgarni, galerii i wydarzeń kulturalnych, że można by przeczesywać je, ulica po ulicy, miesiącami?




W centrum miasta stare kamienice mieszają się z modernizmem przed- i powojennym. Mając fokus na rzeczy, w których widać autorską myśl projektanta, czy architekta, w Mexico City nie można się nudzić. Dobrze zaprojektowanych rzeczy jest niespotykane w Europie nagromadzenie.




Centrum Mexico City zbudowane jest na? jeziorze.Tu właśnie, na jednej z wysepek postanowili osiedlić się Aztekowie, rozwijając metropolię Tenochtitlan. Najazd konkwistadorów w 1521 r. przyniósł zrównanie jej z ziemią i zapoczątkował budowę nowego ośrodka miejskiego. Wyspa okazała się za ciasna, więc Hiszpanie osuszyli jezioro. Grunt pozostał grząski, dlatego Mexico City to miasto krzywych kościołów i kamienic. Zanim zorientujemy się, że cały budynek jest pochyły, towarzyszy nam bardzo niepokojące wrażenie, że coś tu nie gra. Błędnik wariuje.



Sercem niemal każdego meksykańskiego miasta jest plac – Zocalo, na którym koncentruje się życie towarzyskie i kulturalne. Mexico City to jedna z największych aglomeracji na świecie, licząca ok. 22 miliony mieszkańców ? rynek jest więc proporcjonalny ? ogromny!



Niektóre kadry mogłyby spokojnie ilustrować post o jakimś europejskim mieście, prawda? Mnóstwo okazałych budowli i kamienic – klasycystycznych, barokowych i w stylu art deco  z widocznymi lokalnymi wpływami.




Historyczne centrum miasta to siatka deptaków, nad którymi góruje mocno już dziś podstarzała architektonicznie Torre Latinoamericana. Wygląd to jedno, najważniejsze jednak, że jako jedna z pierwszych konstrukcji wznoszonych z myślą o odporności na trzęsienia ziemi, nawet podczas tych najsilniejszych nie uległa uszkodzeniom.

Ślady ostatniego trzęsienia ziemi (z 19 września 2017 roku) są jednak widoczne w różnych punktach miasta.

Palacio de Bellas Artes centrum wydarzeń artystycznych, literackich, koncertów, wystaw, przedstawień operowych i teatralnych. Można tu obejrzeć murale najbardziej znanych meksykańskich malarzy. Sam budynek zachwyca spektakularnym wnętrzem i detalami w stylu art deco.




Art-decowe płaskorzeźby przetwarzające motywy Azteków i Majów przywodzą na myśl warszawskie, również art-decowe orły. Widząc tutaj tak podobne podejscie do projektowania rozumiemy jak mały jest świat – i dziś i wtedy, nawet bez internetu i globalizacji.


Sąsiaduje z nim budynek Poczty Głównej, z racji spektakularnej architektury zwany Pałacem Pocztowym.

W pobliżu znajduje się też, uważany za najwyższy na świecie, łuk triumfalny upamiętniający rewolucję meksykańską 1910 roku.

 


Casa de los Azulejos, pałacyk znajdujący się w centrum miasta, już z daleka przyciąga wzrok fasadą ozdobioną niebiesko-białymi płytkami.



Poszczególne dzielnice bardzo różnią się od siebie charakterem i architekturą. Znaleźć tu można zarówno dizajnerskie apartamentowce z lat 60-tych czy 70-tych, osiedla bogato zdobionych willi z charakterystycznymi dla Meksyku wewnętrznymi dziedzińcami, jak i zbudowane najmniejszym możliwym kosztem mikrodomy na niekończących się przedmieściach. A między tym wszystkim, co krok, uliczna gastronomia (o jedzeniu musimy zrobić osobny wpis!), street art czy przydrożna kapliczka…



Ciekawie zaprojektowane rzeczy w Mexico City są wszędzie – nie da się ich wszystkich zobaczyć, trzeba zdać się na przypadek, po prostu chodzić i patrzeć.



Banałem byłoby powiedzieć, że Mexico City to miasto kontrastów. A tak jest. Niektóre dzielnice jak Roma, czy Condesa pełne ulic z wysokimi zielonymi drzewami, z porządnie zaprojektowanymi budynkami, uporządkowane, zamożne, zachęcające do spacerów i w dzień i po zmroku, inne obdrapane, biedne, pozbawione zieleni.

Generalnie w mieście czujemy się bezpiecznie. W okolicy w której mieszkamy (Condesa) ale i w wielu innych dzielnicach spacerujemy co dzień kilometrami – również po zmroku. Nigdy żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Przeczytaliśmy o okolicach, które są ponoć bardziej niebezpieczne (Doctores), omijamy je. Zwłaszcza jadąc z dzieckiem dobrze zrobić wstępny research w kwestii tego, gdzie trzeba nieco bardziej uważać.



Widok z dachu naszego bloku w dzielnicy Condesa, tu mieszkamy.




Jeden z symboli Mexico City ? Anioł Niepodległości – na głównej ulicy Paseo de la Reforma.

Po mieście można wygodnie spacerować, są chodniki, przejścia dla pieszych, ławki i skwery, gdzie można odpocząć, jednak odległości są duże, dlatego korzystaliśmy z metra oraz z wypożyczonego samochodu. W metrze panuje ogromny ścisk, dlatego w godzinach szczytu kobiety i dzieci mogą korzystać z dedykowanych im wagonów. Autem jeździ się wygodnie, w brew pozorom 22-milionowe miasto nie dało nam się odczuć jako trudne w prowadzeniu auta, a trochę kilometrów tu zrobiliśmy. Może i są korki, jednak drogi są szerokie, ludzie jeżdżą rozsądnie, bardzo wolno. Wszędzie są dostępne płatne parkingi, nie ma też problemów z szukaniem wolnego miejsca na ulicy.


Mexico City z dzieckiem
Jest też sporo parków i placów zabaw, chodniki w większości są przejezdne dla wózków (ostatnio zaczęliśmy doceniać takie aspekty życia) – wszystko czego trzeba, żeby spędzać czas z dzieckiem 🙂 Miasto jest dla takich jak my całkiem przyjazne. Zawsze jest gdzie przysiąść na chwilę, odpocząć od wózka. A sami Meksykanie widząc takiego malucha rozpływają się w czułościach i komplementach: „Que preciosa…”, „Que hermosa…”, „Guapita…”, „Bonita…” (wszystko oznacza mniej więcej to to samo – „śliczna…”).

Dziwicie się patrząc, że jesteśmy dość ciepło ubrane? Temperatury w Mexico City potrafią zaskoczyć. Teoretycznie miasto leży w strefie subtropikalnej, jednak jego wysokość nad poziomem morza – 2250 metrów sprawia, że noce, poranki i wieczory bywają bardzo chłodne. My bardzo zdziwiliśmy się już pierwszej nocy – niby przyjechaliśmy do upalnego Meksyku, nie wzięliśmy ze sobą kurtek. W nocy temperatura spadła do 7 stopni, a mieszkania tu nie mają ogrzewania, ściany są cienkie, okna pojedyncze. Było chłodno. Jadąc z dzieckiem lepiej się przygotować, inaczej tak jak my, zaczniecie od poszukiwania ciepłych ubrań do spania 🙂


Frida Khalo to już ikona popkultury. Odwiedzamy jej niebieski dom w dzielnicy Del Carmen. To odległa od centrum miasta okolica jednak mając auto nie stanowi to problemu. Okolica jest willowa, zamożna, uporządkowana, dobrze zaprojektowana, bardzo zielona. Wiele podobnych rezydencji. Z ulicy widać właściwie tylko mur. Domy są nimi otoczone, wewnątrz ogród. Teren jest spory, bardzo zielony, sam dom tonie w tej zieleni.

Tu malarka mieszkała w dzieciństwie i pod koniec swojego życia.Oprócz pięknego ogrodu, można zobaczyć jej pracownię, prywatne pokoje w tym słynne łóżka z lustrami, z których korzystała malując autoportrety, a także kolekcję jej charakterystycznych strojów.




Na Dia de Muertos przygotowany był już świąteczny ołtarz upamiętniający malarkę (więcej o obchodach tego dnia w kolejnych wpisach).



Zwiedziliśmy również dom ? studio w San Angel, gdzie przez kilka lat Frida mieszkała z mężem Diego Riverą.




Na prace Diego można trafić w wielu miejscach, m. in. w Palacio National, natomiast w dedykowanym mu muzeum znajduje się tylko jeden mural – ?Sen o niedzielnym po południu w Parku Alameda?. Oryginalnie znajdował się w Hotelu del Prago, który uległ zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 1985 roku. Dzieło Rivery ocalało i zostało przetransportowane właśnie do tego niewielkiego muzeum na obrzeżach parku, który przedstawia.


Diego i Frida razem

diego i frida


W tym mieście czuliśmy się jak w filmie, jakby cały czas podłożony był soundtrack! Kataryniarze, muzycy dorabiający graniem na ulicy, mariachi chodzący od knajpki do knajpki, koncerty, na co drugim placu, muzyka z głośników przed wejściami do sklepów, dudniąca z samochodów?

Ulice, knajpki, parki i galerie są pełne ludzi, życie w dużej mierze toczy się na zewnątrz… Najbardziej w Mexico City (oprócz tego, że jest tu tak dużo rzeczy dobrze zaprojektowanych) podobało nam się,  że jest tu tak żywo!