Obchody Dia de Muertos zdominowały nasz pobyt w Puebli i Oaxace. Miasta te jednak zdecydowanie warte są odwiedzenia także i w innych terminach. Wydały nam się do siebie dość podobne, choć wypielęgnowana Oaxaca pełni rolę naszego Krakowa, podczas gdy nieco przykurzona Puebla, określana jest jako jedno z najbardziej niedocenianych miast Meksyku. Oba mają piękne, pełne architektonicznych perełek starówki, kolorowe, sprzyjające spacerom uliczki i mnóstwo knajpek, gdzie można robić sobie relaksujące przerwy od tych spacerów 😉
W wielu miastach w parkach zlokalizowane są estrady wykorzystywane podczas aktywnego życia nocnego. Po zmroku parki zapełniają się parami, całymi rodzinami, nawet w dni powszednie jest tu niesamowicie żywo.
Drukarnia i punkt kolportażu lokalnej gazety „Słońce Puebli”
Nieprawidłowe parkowanie? Tu policja… konfiskuje tablice rejestracyjne!
Sprawdzamy, czy agawa jest bardzo kłująca 😉
Kolejnym punktem na naszej trasie była Cholula. Odwiedzamy ją, żeby zobaczyć „największą piramidę na świecie”. Okazuje się, że owszem, istniała ona w okresie prekolumbijskim, obecnie jednak wygląda jak zwykłe wzgórze… Pokrywająca Gran Piramide warstwa kliny szybko zarosła roślinnością, co paradoksalnie wyszło zabytkowi na korzyć. Przybyły w czas konkwisty Cortes nie zauważył pogańskiej budowli i wybudował na niej jedynie skromny kościół.
By dostać się na teren piramidy trzeba przejść kilkaset metrów wąskimi i niskimi korytarzami.
Archeolodzy częściowo odsłaniają i restaruują piramidę, choć nadal trudno dostrzec jej zarys w obrębie wzgórza.
Tu również było widać efekty niedawnego trzęsienia ziemi. Zwiedzanie kościoła było niemożliwe, dało się dostrzec prace konserwacyjne prowadzone na dzwonnicach.
I podobnie w przypadku innych starszych budowli w mieście, głownie kościołów.
Najważniejsze, żeby kolor domu nie powtórzył się u żadnego sąsiada na ulicy 😉