Diamenty przyniosły Namibii bogactwo. Gorączka wydobycia przyszła wraz z odkryciem ich obecności na początku XX wieku. Sperrgebiett, objęta zakazem wstępu strefa ciągnie się na przestrzeni ponad 300 km i obejmuje obszar od wybrzeża do 100 km wgłąb lądu. Co chwila widoczne są ostrzeżenia dla postronnych przed wkroczeniem na jej teren.
Jedym z reliktów gorączki diamentowej jest Kolmanskop – opuszczone „miasto duchów”. W okresie prosperity na środku pustyni utworzono miasteczko dla pracowników kopalni. Działały tu nie tylko szpital, sklep czy szkoła, ale także kasyno i teatr. Wyczerpanie złóż sprawiło, że osada zaczęła się wyludniać i ostatnia rodzina opuściła Kolanskop w 1956 roku. Zaczęła powoli wchłaniać je pustynia.
Szpitalne okno do wydawania posiłków.
W zrujnowanych budynkach zachowały się ślady starych tapet i kolorowych dekoracji. Niektóre zdradzają funkcję, jaką pełniło pomieszczenie.
Kręgielnia.
Wnętrze jednego z mieszkań pracowników kopalni.
Komunalny wychodek.
Przez lata intensywnej eksploatacji złoża na lądzie zostają powoli wyczerpane. Rzeka Pomarańczowa, daleko na południu, niesie jednak wraz z sobą diamenty w stronę oceanu. Prąd Benguelski przemieszcza je z powrotem na północ. Specjalne statki dzień i noc przeczesują dno oceanu w okolicach portu w Luderitz.
Luderitz, niewielkie miasteczko wciśnięte pomiędzy pustynię Namib i wybrzeże Atlantyku. Dominuje tu niemiecka architektura i niemiecki porządek.
Miasto, jak wiele w Namibii, wygląda na opustoszałe. Na murze ślad obecności młodych ludzi 😉
Wybrzeże wokół Luderitz jest piękne, ale zimne i wietrzne. Idealne miejsce dla kolonii pingwinów 🙂
Latarnia na Dias Point. Miejsce zawdzięcza nazwę portugalskiemu odkrywcy, Bartolomeo Diasowi, który przypłynął tu w 1497 roku. Nasza wyprawa to przy tym małe piwo – on nie miał GPSa ani Internetu 😉
Widzicie nasz samochód? Zważywszy na mega porywisty wiatr, to jedno z najbardziej ekscentrycznych miejsc na kemping jakie można sobie wyobrazić 🙂 Na skalistym nabrzeżu postawiono specjalne wiaty, które pozwalają się przed nim ukryć.
Prawie jak stacja polarna…