
4 dni w trasie i Europę mamy za sobą.
Słowację przekroczyliśmy prawie niezauważenie.
Węgry przywitały nas sielankowymi obrazkami winnic. Wizyta w Tokaju uczyniła kompletnymi nasze zapasy prowiantu 😉
Pierwszy nocleg ? Oradea, tuż za granicą Rumuńską. Kemping Strandul cu Voluti, za jedyne 15 lei (15 pln) pozwolił nam zażyć mocno posezonowej atmosfery ? byliśmy jedynymi gośćmi, a sam ośrodek czasy świetności miał zdecydowanie za sobą.
Bukareszt ? pierwsza porażka. Hotel Muntenia już nie istnieje. Hostel Butterfly też. W Central Hostelu, Doors Hostelu, Midland Youth Hostelu i Cazare Hostelu są oburzeni, jeśli przyjeżdżasz w nocy przerywając sen recepjoniście i odsyłają z kwitkiem. Po odwiedzeniu tych wszystkich miejsc poddaliśmy się i skorzystaliśmy z gościnności sieci Ibis :/
Nesebar, bułgarskie miasteczko położone na Morzem Czarnym, ze starówką dla fikuśności usytuowaną na wyspie połączonej mostem ze stałym lądem.
Old ancient city, jak je się tu rozreklamowuje, chełpi się 3 tysiącami lat historii, jednak mocno pachnie fuszerką. Jaki archeolog zostawia starożytne dzbany w zasięgu stopy przypadkowego przechodnia? No chyba, że to znalezisko na miarę tego, które ostatnio zaprezentował Putin 😉
Ciekawym, miejscowym zwyczajem, jaki wypatrzyliśmy na drzwiach domów, jest wywieszanie zaproszeń na wspominki zmarłych.
Turcja. Rachunek jest prosty. Paliwo w Bułgarii ok. 5,40 pln, w Turcji 6,70 pln. Tuż przed granicą przezornie napełniamy bak i 3 kanistry. Wizy, pieczątki, kontrola bagażu… Bezwzględny i nieprzekupny pogranicznik informuje nas, że wpuszcza tylko z 1 kanistrem. 2 pozostałe, 40 litrów, zgrzytając zębami, wylewamy we wskazanym miejscu pod płotem…
Wieczorem – dla równowagi w przyrodzie – fart. Kemping Semizkum w Silivri nad Morzem Marmara, nie tylko działa, ale za 5 ? pozwala nam spać przy samej plaży. Kolacja: arbuz prosto z… pola 🙂
PS. Dziękujemy Radkowi Bartlerowi za kopa na start w postaci 100L paliwa w prezencie 🙂