Petra to słynna stolica starożytnych Nabatejczyków, wielkie miasto rzeźbionych w skale monumentalnych fasad. Nabatejczycy jako lud bywałych w świecie kosmopolitów postanowili mieć u siebie budowle na skalę i podobieństwo tych ze starożytnego Egiptu, Grecji, czy później, Rzymu. Fundusze mieli – trudnili się ochroną karawan.
Do miasta prowadzi długi, wąski skalny korytarz:
Na jego końcu przybysz od razu zostaje postawiony przed najwspanialszą budowlą miasta, skarbcem – znanym z filmu o Indianie Jonesie i ostatniej krucjacie (cz. III) 😉
Jak to w życiu bywa, w środku jednak nie ma Świętego Grala 😉
Z zewnątrz wszystko wygląda oszałamiająco, wnętrza są jednak więcej niż skromne. Większość obiektów w Petrze to krypty, część: świątynie i pałace. Śladów mieszkań za to brak, a przecież miasto zamieszkiwało niegdyś do 40 tys. ludzi. Nabatejczycy byli jednak ludem koczowniczym, ich domy bądź namioty się nie zachowały.
Mijamy monumentalne krypty, w środku nie ma nic prócz malutkiego pomieszczenia.
Skały w których wykuta jest Petra przyjmują różne, ciekawe faktury:
Widok na główną ulicę Petry z góry:
Petra jest ogromna, fasady krypt i świątyń są wszędzie gdzie nie spojrzeć, rozpościerają się na okalających miasto górach.
Wspinaczkę po kamiennych schodach wynagradza widok kolejnej monumentalnej fasady.
W kolejnych dniach skierowaliśmy się w pustynne okolice Wadi Rum, jednak mocno wietrzna pogoda podniosła piaski w całym regionie i drastycznie ograniczyła widoczność i przyjemność oddychania. Z żalem porzuciliśmy ten punkt programu i ruszyliśmy w stronę Aqaby i Nuweiby – miast na granicy jordańsko-egipskiej przebiegającej przez Zatokę Aqabańską.