Kolejny etap naszej podróży to Nowy Orlean i otaczające go bagna Luizjany.
Ale najpierw mała, praktyczna wskazówka. Podróżując po USA szybko doceniliśmy Visitors Center, czyli lokalne biura informacji turystycznej. Łatwo je naleźć przy granicy poszczególnych stanów. Można w nich dostać darmowe mapy, a ich pracownicy chętnie udzielają wszelkich porad dotyczących planowania trasy, czy miejsc wartych odwiedzenia. Dodatkowo, zawsze można w nich znaleźć „gazetki z kuponami”, które ułatwiają wybór przydrożnych moteli i zawierają zniżki, dzięki którym niemal zawsze dostajemy ok. 30% rabat 🙂
Kilka słów o jedzeniu. USA w mediach często są pokazywane, jako kraj tzw. śmieciowego jedzenia. I oczywiście, jest go mnóstwo. W hotelach najczęściej na śniadanie można dostać tosty z białego chleba z serem topionym lub dżemem, lukrowane drożdżówki i rozwodnioną kawę. Jednak, jeśli się dobrze poszuka, mnóstwo jest też knajpek z doskonałą, zdrową kuchnią. Podobnie z zakupami – najczęściej prowiant kupujemy w supermarketach, gdzie oprócz ogromnej ilości niezdrowego jedzenia, spokojnie można znaleźć takie produkty, jak na zdjęciu. Na piknik na trasie idealne 🙂
Fast food też może być różnej jakości. W Nowym Orleanie jedliśmy np. pyszne wege hot dogi 🙂
Nowy Orlean od pierwszych chwil czaruje specyficzną dla tego miasta archtekturą. Jej znakiem rozpoznawczym są żeliwne, zdobne balkony.
Nowy Orlean to miasto muzyki. Rozbrzmiewa ona na żywo zarówno w knajpkach, jak i na ulicy.
Tu właśnie urodził się Louis Armstrong. W parku jego imienia akurat trwał festiwal jazzowy 🙂
Na takich wózkach Amerykanie przemierzają nie tylko supermarkety, ale i atrakcje turystyczne.
Rzeczywstość USA przesycona jest religijnością.
Jednocześnie Nowy Orlean to miasto tolerancji z buzującą sceną LGBT.
Lafitte’s Blacksmith Shop – zbudowany ok. 1730 roku jest najstarszym budynkiem w USA w którym mieści się pub.
Miasto położone jest w delcie rzeki Missisipi.
Kilka chwil drogi od miasta i znajdujemy się w sercu luizjańskich bagien.
Tu właśnie żyją aligatory 🙂
Są też węże, pająki i jaszczurki 🙂
Oprócz malowniczych terenów Luizjana jest też bardzo uprzemysłowiona.
Południe USA to kraina plantacji i… niewolnictwa. Zachwycające domu plantatorów są świadectwem bogatwa zdobytego dzięki niemu. Dziś można je zwiedzać i poznać realia życia na nich.
Oak Alley Plantation słynie z przepięknej alei dębów. Obecnie mają one po 300 lat.
Wnętrze domu – zauważcie specjalny wachlarz nad stołem, pomagajcy przeżyć długą biesiadę w luizjańskich temperaturach i wilgotności powietrza.
A to baraki, w których mieszkali niewolnicy.