Podróż po Meksyku zaczęliśmy od stolicy. Na pobyt zarezerwowaliśmy kilka dni i okazało się, że to zdecydowanie za krótko! To miasto ma tak niesamowitą architekturę, klimat, mnogość knajpek, księgarni, galerii i wydarzeń kulturalnych, że można by przeczesywać je, ulica po ulicy, miesiącami…




Centrum Mexico City zbudowane jest na… jeziorze.Tu właśnie, na jednej z wysepek postanowili osiedlić się Aztekowie, rozwijając metropolię Tenochtitlan. Najazd konkwistadorów w 1521 r. przyniósł zrównanie jej z ziemią i zapoczątkował budowę nowego ośrodka miejskiego. Wyspa okazała się za ciasna, więc Hiszpanie osuszyli jezioro. Grunt pozostał grząski, dlatego Mexico City to miasto krzywych kościołów i kamienic. Zanim zorientujemy się, że cały budynek jest pochyły, towarzyszy nam bardzo niepokojące wrażenie, że coś tu nie gra. Błędnik wariuje.



Sercem niemal każdego meksykańskiego miasta jest plac – Zocalo, na którym koncentruje się życie towarzyskie i kulturalne. Mexico City to jedna z największych aglomeracji na świecie, licząca ok. 22 miliony mieszkańców – rynek jest więc proporcjonalny – ogromny!


Palacio de Bellas Artes centrum wydarzeń artystycznych, literackich, koncertów, wystaw, przedstawień operowych i teatralnych. Można tu obejrzeć murale najbardziej znanych meksykańskich malarzy. Sam budynek zachwyca spektakularnym wnętrzem i detalami w stylu art deco.






Poszczególne dzielnice bardzo różnią się od siebie charakterem i architekturą. Znaleźć tu można zarówno dizajnerskie apartamentowce, osiedla bogato zdobionych willi z charakterystycznymi dla Meksyku wewnętrznymi dziedzińcami, jak i zbudowane najmniejszym możliwym kosztem mikrodomy na niekończących się przedmieściach. A między tym wszystkim, co krok, uliczna gastronomia (o jedzeniu musimy zrobić osobny wpis!), street art czy przydrożna kapliczka…














Dziwicie się patrząc, że jesteśmy dość ciepło ubrane? Temperatury w Mexico City potrafią zaskoczyć. Teoretycznie miasto leży w strefie subtropikalnej, jednak jego wysokość nad poziomem morza – 2250 metrów sprawia, że noce, poranki i wieczory bywają bardzo chłodne.








Na Dia de Muertos przygotowany był już świąteczny ołtarz upamiętniający malarkę (więcej o obchodach tego dnia w kolejnych wpisach).


Zwiedziliśmy również dom – studio w San Angel, gdzie przez kilka lat Frida mieszkała z mężem Diego Riverą.
Na prace Diego można trafić w wielu miejscach, m. in. w Palacio National, natomiast w dedykowanym mu muzeum znajduje się tylko jeden mural – „Sen o niedzielnym po południu w Parku Alameda”. Oryginalnie znajdował się w Hotelu del Prago, który uległ zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 1985 roku. Dzieło Rivery ocalało i zostało przetransportowane właśnie do tego niewielkiego muzeum na obrzeżach parku, który przedstawia.

Ulice, knajpki, parki i galerie są pełne ludzi, życie w dużej mierze toczy się na zewnątrz… Najbardziej w Mexico City podobało nam się, że jest tu tak żywo!



